Nigdy nie jesteśmy tak bardzo bezbronni wobec cierpienia, jak wtedy, gdy kochamy.
Sigmund Freud
Hinata wyszła ze swojego pokoju. W pomieszczeniu głównym znajdowali się już Fū, Itachi i Deidara.
– Musimy wkrótce się przeprowadzić. Teraz to już priorytet – odezwał się Deidara.
Hinata nie odpowiedziała. Zabrała się za przygotowanie jedzenia, ale nadal nie była w stanie nic przełknąć. Wyrzuty sumienia nieustannie ją dręczyły. Nastawiła wodę na herbatę.
– Odezwiecie się wreszcie do siebie, czy będziecie zachowywać się jak dzieci? – powiedział blondyn.
– Wybacz, Deidara–kun – odpowiedziała szybko. Hinata poprawiła włosy, zasłaniające jej twarz.
– A ty, Fū?
Dziewczyna wstała i walnęła pięścią w stół.
– Hinata skrzywdziła mojego przyjaciela! Jak ja mam się z nią pogodzić?! – krzyknęła.
– Nie denerwuj się, bo jeszcze wybuchniesz – powiedział do swojej dziewczyny.
– Zastanawiałam się nad tym od dobrych paru minut – odpowiedziała Fū.
Hinata przygotowała swoją herbatę. Odważyła się usiąść obok innych.
Okashi zaczął mruczeć, przerywając ciszę.
– Przepraszam, Fū… Ja… nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło. Nie chciałam ich skrzywdzić, chciałabym tylko uratować Itachiego.
– Nie mnie musisz przeprosić – odpowiedziała Fū.
– Wiem o tym – mówiła cicho. – Tyle, że oni nigdy mi nie wybaczą.
Hinata czuła gulę goryczy w gardle. Ciężko było jej powiedzieć cokolwiek. Usilnie próbowała zatrzymać łzy.
– Kocham Neji’ego i kochałam Kō. Gdy byłam mała, bawiłam się z nim w chowanego. A teraz nie żyje.
– Nie mogę sobie wyobrazić członków klanu Hyūga bawiących się w chowanego. – Deidara parsknął śmiechem. – Przepraszam, chyba nie powinienem się śmiać.
– Nie korzystaliśmy z Byakugana – sprecyzowała. – W innym przypadku ta zabawa nie miałaby sensu. Traktowałam Kō jak starszego brata. Zdradziłam go, zdradziłam swoją wioskę…
– Nie ty jedyna – odpowiedział Itachi.
Oboje obserwowali się w ciszy.
– To jutsu które użyłaś… – zaczął Uchiha.
– Pamiętasz jak pierwszy raz zobaczyłam Konan? – spytała.
Itachi pokiwał głową.
– Mówiłam wtedy o swoim Byakuganie, kazałeś mi nie mówić wszystkiego i zachować coś dla siebie. Potrafię sprawiać członkom gałęzi klanu ogromny ból, który zmusza do posłuszeństwa… i prowadzi do śmierci.
– Ojciec cię go nauczył? – spytał Itachi.
– Nie. – Pokręciła głową. – Uczył moją siostrę. Według tradycji Hanabi powinna zostać zapieczętowana w wieku trzech lat i to mnie powinien nauczyć tej klątwy. Nauczyłam się poprzez obserwację. Nie mogłam zaufać mojej rodzinie, gdyby ktoś z gałęzi chciał mnie skrzywdzić…
– Jak to możliwe, przecież obie jesteście w trzonie klanu – odpowiedział Itachi.
– Hiashi i Hizashi też byli w trzonie, ale przez to, że mój ojciec urodził się pierwszy, to właśnie Hizashi musiał zostać zapieczętowany. Gdyby nie to, że Hanabi już w wieku trzech lat była ode mnie silniejsza, to wszystko wyglądałoby inaczej.
W takich momentach doceniała to, że poświęciła się dla rodziny. Hinata nie chciała, aby Hanabi musiała doświadczać tego, co ona. Czuła się niesprawiedliwie traktowana, gorsza od Hanabi, ale jej siostra jest chociaż bezpieczna i może godnie reprezentować klanu rodziny. Nie musi patrzeć na te śmierci, współuczestniczyć w odbieraniu życia ludziom, którzy mają w swoich ciałach demony. Nie chciała, aby Hanabi przechodziła przez to wszystko. Na pewno gorzej by to wszystko przechodziła, była w końcu młodsza. Gdyby mogła, postąpiła by tak samo. Siostra zawsze pozostanie siostrą, nie musi jej przecież lubić, aby chcieć dla niej dobrze.
– Urodziłam się z piętnem klanu. Chyba sam wiesz najlepiej, o co mi chodzi. – Wypiła łyk herbaty.
– Zawsze mogłabyś…
Hinata nie pozwoliła dokończyć zdania Itachiemu.
– Tylko spróbuj poradzić mi, abym ich wybiła...
– Cóż, jesteś na dobrej drodze – skwitował.
– Nie drażnij mnie, proszę – powiedziała Hinata cichym głosem. – Moja rodzina jest dla mnie ważna… Moja mama... była dobrą kobietą. Jednak odeszła od ojca po narodzinach Hanabi. Nie mogła wytrzymać w naszym klanie. Zostawiła nas. Ojciec, gdy się zorientował, wyrzucił wszystkie zdjęcia czy też pamiątki. Mam nadzieję, że ma się dobrze... bez męża. Może znalazła sobie nową miłość, ma nową rodzinę. Liczę, że ją kiedyś jeszcze zobaczę.
Fū i Deidara milczeli. Przysłuchiwali się wymianie zdań.
– Czujesz, że poszłaś w jej ślady? – spytał Uchiha.
– Trochę – przyznała. – A jaka była twoja mama, Itachi–kun?
Itachi odchylił głowę do tyłu.
– Miła, troskliwa – wymieniał. – Jesteś do niej podobna. Też miała ciemne, długie włosy. Dbała o mnie i Sasuke, lubiła gotować, trzymała ojca w ryzach. Kochałem ją i ojca, ale musieli ponieść konsekwencje swoich decyzji. Po prostu.
– Ci ludzie, ninja z Konohy... twoja rodzina – zaczął Deidara. – Zdecydowali się z nami walczyć i takie były tego konsekwencje. Myśl o tym w ten sposób.
– Spróbuję – odpowiedziała.
***
Kiba wpatrywał się w bezgwiezdne niebo. Dołożył kłodę do ognia i poszturchał ognisko, aby zaczęło się mocniej tlić. Akamaru podnosił już delikatnie pysk, ale nie był w stanie chodzić. Miał uszkodzone tylne łapy oraz ranę na brzuchy, którą Inuzuka od razu zabandażował.
– Co się z nią stało? – spytał cicho Kiba.
Neji nie odzywał się od wielu godzin. Miał wrażenie, że gdy tylko porusza głową, tysiące szpilek wbija się w jego skroń. Odwrócił lekko wzrok od ognia. Nie tolerował błysków i nagłych dźwięków. Ciągle słyszał szumy.
Zwłoki Kō leżały za namiotem.
Shino wyruszył do Wioski Liścia, aby wezwać wsparcie medyczne oraz poinformować Tsunade o ziszczeniu ich misji. Sakura i Hana były już w drodze.
– Myślisz, że ją zmusili? Wyglądała na zdrową, ale może zrobili jej pranie mózgu. Pamiętała nas w ogóle?
– Nie, widziałem to w jej oczach. – Głos Neji’ego był tak cichy, że nawet on ledwo go słyszał, ale wystarczyło, aby Kiba zamilkł.
Po plecach bruneta przeszły ciarki, a oddech zamarł. Kiba zamrugał powstrzymując łzy.
– Zakochałeś się w niej – stwierdził Neji.
– Nie wiem, czy ona jeszcze tam jest – odpowiedział. – Sądzisz, że jeszcze da się ją uratować?
– Nie wiem – odpowiedział.
***
– Widzieliście Itachiego? – spytała Hinata, wchodząc do pomieszczenia głównego. – Nie widziałam go od paru godzin, a mamy za chwilę wyruszać w drogę.
– Nie, sprawdź czy jest w pokoju – odpowiedział blondyn. – Masz Byakugana albo możesz zapukać.
– Deidara–kun, nie wykorzystuję Byakugana do takich rzeczy. Myślicie, że mu się pogorszyło? – spytała.
– Wątpię. Twoje umiejętności znacznie się polepszyły. Moja noga jest już praktycznie sprawna – powiedział i uniósł nogę wysoko. – Ała! – krzyknął i spróbował odstawić nogę na ziemię. – Takich akrobacji jeszcze nie mogę robić – powiedział płaczliwie.
– Hinata, spakowałaś się już? – spytała Fū.
– Tak, zrobiłam to wczoraj. Zostało mi tylko przygotowanie prowiantu.
– Poproszę bakudan!*
Hinata zaśmiała się.
– Zajdę najpierw do Itachiego – odpowiedziała.
Weszła do pobocznego korytarza. Wzięła głęboki oddech i delikatnie zapukała do drzwi.
– Proszę – odpowiedział Itachi.
W środku panował półmrok. Ogień słabo tlił się na niemalże wypalonej pochodni. Itachi siedział odwrócony. Hinata podeszła bliżej, aby zobaczyć mężczyznę w pełni. Uchiha jadł dango i wtulał się w Okashiego.
– Co się dzieje? – spytała cicho.
– Piętnaście minut po północy. Dzisiaj są urodziny Sasuke – wyszeptał. Jego głos się załamywał. – Mój mały braciszek jest już dorosłym mężczyzna… Żałuję, że nie mogę przy nim być.
Hinata usiadła na skaju łóżka.
– Kiedy są twoje urodziny? – spytała.
– Były dziewiątego czerwca.
– Och nie wiedziałam, gdybym wiedziała to...
– Nie trzeba... Nic nie mów. Nie potrzebuję życzeń ani świętowania. – Zacisnął oczy. – Nie musisz mnie lubić, Hinata–sama.
– Ja – zaczęła, ale nie urwała.
– Tak to jest, być shinobim. Mając siłę, odosabnia się. – Pogłaskał Okashiego, który zamruczał.
– Itachi–kun... Znałam go. On cię nienawidzi – powiedziała cicho, położywszy dłoń na jego ramieniu.
– Od tego są starsi bracia – odpowiedział pewnie.
– Chociaż w tym jesteśmy podobni. Moja rodzina pewnie też mnie teraz nienawidzi. – Zakryła twarz dłońmi.
– Możliwe, ale ty ich mimo to kochasz… tak jak ja Sasuke.
Hinata wzięła głęboki oddech jakby dosłownie, wciągnęła jego słowa w płuca.
– Nie zaprzeczę.
– Pokażę ci jego zdjęcie. Byłem wtedy geninem, a Sasuke małym brzdącem.
Itachi kucał za Sasuke. Miał ułożoną dłoń na głowie brata, zaś w drugiej trzymał kartkę papieru z odciskiem łapy. Sasuke za to miał uśmiech od ucha do ucha, dumny z tego, że złapał małego kota za kark.
– Kitaro. Jeden z pierwszych kotów, którego uzyskałem łapkę. Pierwszy kotek, którego złapał Sasuke. Pamiętam jak się wtedy cieszył. Jak był zadowolony ze wspólnej zabawy, jaki radosny się stał, kiedy poświęciłem mu chwilę uwagi. Kiedyś wszystko było prostsze.
Hinata pokiwała głową.
– A to drugie zdjęcie to twoja rodzina, prawda? Nie da się nie zapamiętać oczu twojego ojca.
– Tak – odpowiedział. – Ojciec, matka, mały Sasuke. Obok wujek z ciotką i ich nastoletnim synem. Po mojej lewej byli moi przyjaciele Shisui i Izumi.
Itachi popatrzył się na Hinatę łagodnymi oczami. Objął ją ramieniem i przysunął bliżej do siebie.
– Dziękuję, że tu jesteś – wyszeptał jej do ucha i ucałował w głowę, wdychając cynamonowy zapach jej włosów.
– I ja dziękuję – odpowiedziała, wtulając się nieśmiało w jego ramiona.
Bakudan – bomby (jap.), nazwa potrawy.
Małe wspominki, troszkę przytyków.
Kiba rzeczywiście zakochał się w Hinacie, lecz podejrzewam, że ta miłość może go wyniszczać od środka.
OdpowiedzUsuńDialogi między głównymi bohaterami są bardzo ciekawe i przyjemnie się je czyta.
Z tego co widzę, zbliżamy się do końca opowiadania, więc zastanawiam się jak dalej potoczą się losy bohaterów?
Pozdrawiam, K.
Tak, powoli dochodzę do końca. Opowiadanie planowałam na 19 rozdziałów plus dwa epilogi, więc to powiedzmy początek końca ;).
UsuńKiba jest zakochany, nie każda miłość jest dobra i zdrowa :(. Co do dialogów - staram się bardzo, żeby każdy bohater miał swój konkretny typ wypowiedzi :)
Również pozdrawiam, Sharona
O, bardzo spodobało mi się wtrącenie o matce Hinaty. Widziałam twój komentarz pod oceną mojego opowiadania na WS i zgadzam się z tym, że żona Hiashiego została kompletnie zignorowana przez Kishimoto, co wszelkiego rodzaju ff powinno wykorzystywać. Fajnie, że dopisałaś do tego własną historię.
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się też to, że Itachi myśli o Sasuke, choć... troszkę zgrzyta mi z jego charakterem sposób, w jaki o tym mówi. Na dłuższą metę jednak nie przeszkadza to w żaden sposób i pasuje do Twojej kreacji tej postaci. ^^
Dużo weny życzę!
I jeju, tak miło czyta się sceny z Itachim i Hinatą. W każdym rozdziale jest coś więcej, choć w małych dawkach, przez co apetyt rośnie. :D
Wiesz mi, że Twoja wersja co się stało z matką Hinaty była po prostu odkrywcza! Teraz w każdym ff z Hinatą wracam uwagę, czy ktoś zamiata to pod dywan czy wytłumaczył, co się stało z jej mamą O.o.
UsuńCo do Itachiego to mam taki stosunek love-hate. Raz mi totalnie nie pasuje miły Itachi i jest dla mnie potworem, a raz jest skomplikowanym mężczyzną, dla którego życie nie było łaskawe, ale kocha swojego brata.
A między Hinatą i Itachim będzie się dużo działo. Nawet nie wiem czy nie przesadziłam troszkę, ociupinkę, tyci tyci...
Dziękuję za tak obszerny komentarz. Czekam na notkę u Ciebie ♡